Konungahela w ogniu, czyli jak Słowianie ruszyli na podbój przez Bałtyk

W największej ekspedycji morskiej Słowian nie zabrakło okrętów bazujących w portach Pomorza Środkowego. Celem XII-wiecznej wyprawy łupieżczej, prowadzonej przez księcia Racibora, było jedno z najbogatszych miast Skandynawii.

Myśląc o wielkich, morskich wyprawach czasów średniowiecza na myśl nasuwają się przede wszystkim rajdy od VIII w. urządzane przez Normanów (Wikingów), którzy zwłaszcza we wczesnej fazie tej epoki regularnie pustoszyli europejskie wybrzeża. Choć wojownicy przybywający z terenów dzisiejszej Skandynawii ewidentnie wzbudzali przerażenie, warto przypomnieć, że i oni nie byli wolni od strachu. Kto wzbudzał niepokój w średniowiecznych władcach mórz? Odpowiedź brzmi: Słowianie. Potwierdzeniem tego faktu jest wielka wyprawa zorganizowana w 1136 r. z terenów Pomorza Zachodniego. Udział w niej wzięli także mieszkańcy przedlokacyjnego Kołobrzegu.

W 1135 r. na pomorski tron książęcy, po śmierci brata, a zarazem twórcy dynastii Gryfitów – Warcisława I, wstąpił 25-letni Racibor. Już we wcześniejszych latach, rezydując w Kamieniu Pomorskim, zasłynął nie tylko jako znawca żeglarskiego rzemiosła, ale także śmiały i bezwzględny dowódca, zyskując przydomek „Króla Morskiego”. Celem jego wypraw stała się przede wszystkim feudalnie rozdrobniona Skandynawia. Już w pierwszym roku panowania nad regionem poprowadził Pomorzan na Rugię, zdobywając między innymi ówczesną stolicę Danii – Roskilde.

W momencie gdy Racibor sięgnął po książęcą koronę na horyzoncie coraz wyraźniej zarysowywał się konflikt między polskim władcą, Bolesławem III Krzywoustym, a panującym w sąsiadującej z Pomorzem Marchii Północnej, Albrechtem Niedźwiedziem. Władca Marchii miał po swojej stronie wsparcie owianych legendą, nieustraszonych Normanów, przede wszystkim Duńczyków króla Eryka II. Dziś nie możemy jednoznacznie stwierdzić, czy i w jakim stopniu rajd, który rozsławił imię Racibora w basenie Bałtyku, inicjowany był z Krakowa. Z pewnością stał się demonstracją siły Słowian, a sam ich wódz nie tylko otwarcie popierał Piastów, ale był także ich formalnym lennikiem.

Należy przypuszczać, że bardziej niż względami politycznymi, Racibor kierował się chęcią pozyskania nowych łupów. Z tego względu celem wyprawy stało się, położone na południowo-zachodnim brzegu dzisiejszej Szwecji, 22 km na północ od Goeteborga, miasto Konungahela (obecnie: Kungaelv). W XII w. ośrodek ten był jednym z najbogatszych centrów handlowych Północnej Europy, a także miejscem cyklicznych spotkań skandynawskich władców. Uchodził też za miejsce niemożliwe do zdobycia, ze względu na rozbudowane fortyfikacje oraz położenie na wysokim brzegu fiordu rzeki Goeta. Formalnie zwierzchnictwo nad nim sprawował król duński.

Wizja wspaniałych łupów oraz rozpowszechniony mit „Króla Morskiego” sprawiły, że pod sztandarem Gryfitów gromadzić się zaczęli wojownicy z większości pomorskich grodów. Jak w kronice miasta zaznaczył Hieronim Kroczyński, w rejs długości 300 mil morskich (ok. 555 km) wybrali się także przedstawiciele przedlokacyjnego Kołobrzegu. Ostatecznie w kierunku szwedzkiego wybrzeża wyruszyło ok. 700 okrętów oraz 30 tys. zbrojnych, w tym ponad tysiąc kawalerzystów. Jak miało się okazać, była to największa armada jaką Słowianie zdołali wystawić w całej swej historii.

Wbrew wcześniejszym obawom, na przełomie lipca i sierpnia 1136 r., okręty Racibora bez kłopotu sforsowały wrota Bałtyku, czyli cieśniny Skagerrak, Kattegat, Sund oraz Wielki i Mały Bełt. Kolejny etap stanowiło ujście Goety, gdzie pomorskiej flocie udało się wyminąć stworzone przez Normanów zapory z wbitych w dno morskie bali. W iście wikińskim stylu Słowianie, nie opuszczając okrętów, wyruszyli 18 km w górę rzeki.

Racibor postanowił podzielić swoje siły na dwie grupy. Sam stanął na czele zachodniego skrzydła, dowodzenie wschodnim powierzył natomiast swemu siostrzeńcowi, Dunimysłowi. Pojawienie się okrętów nie uszło jednak uwadze miejscowej ludności – krótko przed rozpoczęciem walk do Konungaheli przybył niejaki Einar, który ostrzegł, złożoną przede wszystkim z kupców i ich obstawy, załogę przed nadciągającym niebezpieczeństwem.

9 sierpnia 1136 r., tuż przed rozpoczęciem planowanego lądowania w rejonie miasta, naprzeciw atakującym stanęły skandynawskie, uzbrojone statki handlowe i wojownicy rażący Słowian z brzegów przy pomocy strzał, oszczepów oraz kamieni. Utraciwszy prawdopodobnie 170 okrętów, flota Racibora zdołała przedrzeć się pod wały i przeprowadzić desant. Nieco wcześniej do blokady Konungaheli przystąpiła część pomorskiej konnicy, której, mimo oporu nieprzyjaciela, udało się zejść na ląd.

Szturm generalny miasta rozpoczął się nocą na 10 sierpnia. Przewaga liczebna nacierających była tak duża, że Normanowie zmuszeni byli ustąpić pola i schronić się za ostatnią linią umocnień. Zdobywane sukcesywnie przez podkomendnych Racibora zabudowania były doszczętnie plądrowane i podpalane. Choć podjęto krótkotrwałe rokowania, w myśl których dojść miało do zawieszenia broni i odprawienia najeźdźców za sowitym okupem, gdy tylko ostatnie wrota szwedzkiego ośrodka zostały otwarte, Pomorzanie nie mieli litości. Tych z mieszkańców, których ze względu na niskie urodzenie lub względy fizyczne uznano za niezdolnych do przetrwania podróży powrotnej na Pomorze, zabijano na miejscu – pozostali zostali wzięci do niewoli. Wojownicy Racibora zabrali także wszystkie pieniądze oraz przedmioty przedstawiające jakąkolwiek wartość. Po grabieży okręty Gryfitów tryumfalnie odpłynęły, część z nich do Kołobrzegu.

XIII-wieczny poeta i kronikarz islandzki, Snorri Sturlusson, zapisał na kartach sagi pt. „Krąg Światła” następujące słowa: „Racibor powrócił do Slavii, a wielka liczba ludu, który wzięty był Konungaheli potem długo żyła u Słowian w niewoli. Wielki port nigdy nie wrócił do tego samego stanu, co przedtem”. Rzeczywiście odrodzenie sławetnego portu nastąpić miało dopiero na początku XVII w. i to kilka kilometrów od miejsca walk, w cieniu twierdzy Bohus. Jego historia, jako ważnego węzła handlowego, po grabieży z 1136 r. definitywnie dobiegła końca.

Jeśli chodzi o aspekt polityczny i militarny wyprawy, to śmiały rajd z pewnością szerokim echem odbił się w całej Europie Środkowej. Do wojny Polski z Marchią Północną oraz Duńczykami ostatecznie jednak nie doszło, a sam „Król Morski” władał Pomorzem jeszcze przez niemal równo 20 lat. Zmarł 7 maja 1156 r.